niedziela, 3 września 2017

02. Drugi...

02. Chapter two
It doesn't make sense

Obudziłam się o godzinie 8, bo postanowiłam odprężyć się podczas kąpieli w wannie i sprawdzić czy kostka nadal mnie boli. O dziwo kiedy wstawałam nie odczuwałam bólu co dobrze wróżyło. Usiadłam na brzegu łóżka i obejrzałam ją dokładnie, a następnie z uśmiechem udałam się do łazienki. Odkręciłam gorącą wodę i dodałam olejki zapachowe do wody. Kiedy tylko ułożyłam się w wannie poczułam jak całe moje ciało się rozluźnia, a do nozdrzy dociera przyjemny zapach. Zaczęłam bawić się pianą, a kiedy woda zrobiła się chłodna wyszłam z wanny owijając ciało ręcznikiem. Wysuszyłam włosy pozostawiając je delikatnie kręcone, a na ciało wciągnęłam dopasowaną spódnicę ołówkową ze skóry, dodałam do tego białą zwiewną koszulę, a na nogi wsunęłam czarne sandałki na lekkiej szpilce. „Mam nadzieję, że nie zawiedziesz” – pomyślałam patrząc na kostkę, która jeszcze wczoraj niemiłosiernie bolała. Na nadgarstek wsunęłam złoty zegarek, który dostałam w prezencie od mamy i automatycznie spojrzałam na godzinę. Była 8.50 co znaczyło, że powinnam już wychodzić. Zeszłam schodami w dół łapiąc po drodze czarną niewielką torebkę.

Weszłam do ogromnego hallu pięć minut przed czasem. Podeszłam do jednej z kobiet za biurkiem. Zmierzyła mnie chytrym wzrokiem co mnie trochę zdziwiło.
          - Ja do Pana Fray.
          - Była Pani umówiona? – jej ton był bardzo oficjalny, więc i ja postanowiłam taki zachować. Kobieta na oko zbliżała się do trzydziestki. Widać to było po drobniutkich zmarszczkach w okolicach oczu.
          - Tak. Byłam umówiona na 9.30. Moje nazwisko Monte. 
          - Drugie piętro.
Wleciałam szybko do windy i po chwili byłam na właściwym piętrze. Tam natknęłam się na kolejną przeszkodę w postaci kobiety. Wciskała kolejne litery na klawiaturze swojego komputera z dość zaciętym wyrazem twarzy. Zmierzyła mnie takim samym wzrokiem. Kompletnie nie rozumiałam o co chodzi, ale w tamtym momencie nie obchodziło mnie to za bardzo. Chciałam po prostu na czas dotrzeć na spotkanie.
          - Byłam umówiona na spotkanie z Panem Fray. – odparłam, od razu wyjaśniając po co tu jestem. Kobieta złapała za słuchawkę telefonu wcześniej pytając mnie o nazwisko, a po krótkiej wymianie zdań, skierowała do drugich drzwi po prawej stronie. Zatrzymała mnie przed samymi drzwiami i zapytała czy mogłabym zanieść szefowi od razu kilka papierów. Zdziwiło mnie to, bo przecież to należało do jej obowiązków, ale zgodziłam się, bo niby czemu nie? Mogłam też w ten sposób się odrobinę wykazać. Zapukałam w drzwi, a kiedy usłyszałam ciche proszę nacisnęłam na klamkę. Kiedy zrobiłam dwa kroki z rąk wyleciały mi papiery, które miałam wręczyć swojemu, być może przyszłemu szefowi. Zachowałam się jak niezdara, a przecież to mi się raczej nie zdarzało. Czemu musiało przydarzyć się akurat teraz? Natychmiast ukucnęłam, aby wszystko pozbierać, gdy poczułam na swojej dłoni jego dłoń. Ciepłą, dużą i silną. Dotknął mnie całkowicie przypadkiem. Pomógł mi pozbierać wszystkie dokumenty, a następnie oboje wstaliśmy i w końcu mogliśmy się sobie przyjrzeć. Byłam ciekawa jak wygląda przyszły spadkobierca tej ogromnej firmy.
          - To Ty. – odezwał się jako pierwszy. Był wyraźnie zadowolony.
          - O Matko... – wyrwało mi się, a On zaśmiał się w głos. Zmierzył mnie od góry do dołu zatrzymując wzrok na moich nogach, a dokładniej na butach, które przyozdabiały moje stopy i dodawały mi kilka centymetrów.
          - Widzę, że kostka już Ci nie doskwiera. – odparł zapraszając mnie w głąb biura, które swoją drogą, było... dość nowoczesne. Wszystkie ściany zdobiły ogromne okna przez co wewnątrz było mnóstwo światła dziennego. Pod jedną ze ścian z oknami stało jego białe biurko z czarnym fotelem. Musiał być naprawdę wygodny. Natomiast fotele dla „gości” były białe i wcale nie wydawały się być tak wygodne jak jego fotel. Aby podejść do biurka trzeba było wejść na stopień, natomiast niżej stały naprzeciw siebie dwie czarne kanapy, a pomiędzy nimi szklany stolik. Na ścianie naprzeciw biurka wbudowane było ogromne akwarium, które było tutaj jedynym dodatkiem kolorów. Rozpoznałam Nemo, z tej bajki dla dzieci. Wykładzina była w szarym odcieniu, a dywan pod kanapami i stolikiem był w kolorze czarnym. Z wysokiego sufitu zwisały ogromne okrągłe lampy. Musiały dawać dobre światło, ale zapewne używano ich tylko wtedy, gdy szef pracował późnymi wieczorami. Na oknach przywieszone były delikatne białe zasłony, które raczej były tylko ozdobą niż koniecznością.
          - Halo? – usłyszałam jego głos i ujrzałam rękę przed oczyma.
          - Przepraszam, zamyśliłam się. – odparłam zgodnie z prawdą.
          - Można wiedzieć o czym tak intensywnie myślałaś przed chwilą?
          - Przepraszam Panie Fray. To chyba nie ma sensu – odparłam kierując się w stronę drzwi. Nim zdążyłam do nich dojść usłyszałam jego głos.
          - Wczoraj „półgłówek”, a dziś Pan Fray. Nasza znajomość zaczyna mi się coraz bardziej podobać, szczerze mówiąc.
Zmarszczyłam nos zamykając oczy. Sytuacja była po prostu beznadziejna. Wiedziałam już, że ta praca przemknie mi koło nosa.
          - Może po prostu usiądziemy i porozmawiamy? – zaproponował.
Spojrzałam na niego wzdychając, a w końcu usiadłam naprzeciw niego na kanapie. Wyciągnął do mnie dłoń z delikatnym uśmiechem. Czekał, aż ją uścisnę, więc to zrobiłam z głęboko skrywanym wstydem. Wczorajsze wydarzenia przyprawiały mnie teraz o ból głowy. Jak mogłam się tak zachować i nazwać obcego człowieka "półgłówkiem"? Bez znaczenia kim on był. To było po prostu nie ładne z mojej strony. Mimowolnie spojrzałam na swoją kostkę i przymknęłam powieki. Wiedziałam, że ból, który w niej poczułam był jedynie wyimaginowanym bólem.
          - Justin Fray.
          - Olivia Monte.
          - Skoro formalności mamy już za sobą i tym razem nie zatrzasnęłaś mi drzwi przed nosem – widziałam jak jego kąciki delikatnie uniosły się ku górze. – Może przejdziemy do spraw służbowych. Jeśli chodzi o Twoje referencje... one są w porządku. Kontaktowałem się z Twoim poprzednim szefem, ale... To nieco dziwne... – podrapał się palcem wskazującym po skroni jakby nieco zakłopotany. – Dowiedziałem się jedynie, że ma zakaz zbliżania się do Ciebie. Nie chciał nawet ze mną porozmawiać. Możesz mi to wyjaśnić? – jego spojrzenie było dociekliwe, a ja momentalnie nie wiedziałam jak się zachować, ani co powiedzieć. Nie przewidziałam tego.
          - Nie. To znaczy... nie chcę na ten temat rozmawiać. Ja naprawdę spełniałam wszystkie warunki, które postawił mi wtedy Pan Johanson, ale on po prostu... – ręce zaczęły mi się trząść, co nie uszło uwadze bruneta. Przyglądał mi się uważnie, a ja w końcu nie wytrzymałam. – To naprawdę nie ma sensu. – wstałam i szybkim krokiem przemierzyłam gabinet wychodząc na korytarz. Prawie biegnąc weszłam do windy wciskając przycisk z cyfrą zero. Moje zachowanie spowodowało, że kobieta, która siedziała za biurkiem spojrzała na mnie zdziwiona i zaciekawiona moim zachowaniem. Obróciłam głowę, aby na nią nie patrzeć. Winda zamknęła się szybko i zjeżdżałam już w dół. Kiedy się otworzyła szybkim krokiem z niej wyszłam. Zmierzałam w kierunku wyjścia.

Justin:

Myślałem o tej dziewczynie już od wczoraj, choć nie znałem jeszcze wtedy jej imienia. Zaintrygowała mnie. Jej cięty język, który nie pasował do jej urody. Ona wyglądała jak anioł. Boże! Co bym dał, aby móc posmakować tego jej języka!  Nie wiedziałem jak się zachować kiedy zapytana o poprzedniego szefa po prostu zaczęła się trząść. Nie rozumiałem dlaczego, a bardzo chciałem to zrozumieć. Czyżby zaszli sobie za skórę aż tak bardzo? Może ona ma tylko wygląd anioła, a tak naprawdę ta jej nie wyparzona buźka świadczy o prawdziwej Olivii Monte, która wcale nie jest taka święta na jaką wygląda?
Wybiegła z mojego gabinetu, a ja niewiele myśląc wyleciałem za nią. Suzi, moja tymczasowa sekretarka spojrzała na mnie jak na oparzonego. Kątem oka dostrzegłem jeszcze cień jej sylwetki. Wpadła do windy niczym poparzona. Nie zdążyłem jej dogonić, więc niewiele myśląc zbiegłem schodami w dół. Rzuciłem się w kierunku windy, ale jej już tam nie było. Tylko jej słodko-kwiatowy zapach unosił się w powietrzu.
          - Gdzie ta blondynka, która przed chwilą wyszła z windy? – zadałem pytanie do kobiety za biurkiem, a ona spojrzała na mnie jak na szaleńca.
          - Wyszła. – odparła krótko, bez żadnych głębszych emocji, wskazując na drzwi.
          - Przekaż Suzi, żeby odwołała dzisiejsze spotkania. Nie wiem czy jeszcze wrócę do biura.
Wyszedłem na zewnątrz, ale moja firma mieściła się w samym centrum. Ludzi było tutaj codziennie co niemiara. Rozglądałem się dookoła sprawiając, że spojrzenia obcych ludzi lądowały na mojej sylwetce, ale blondynki już nie dostrzegłem. Wsiadłem więc do samochodu i ruszyłem pod adres pod który wczoraj ją odwoziłem. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc przysiadłem na schodach czekając na nią. Minęło kilka godzin, a jej nadal nie było.
Kiedy już się zjawiła stanęła w miejscu jakby zobaczyła ducha. Jej piękne brązowe oczy zrobiły się jeszcze większe. Uśmiechnąłem się na ten widok. W rękach trzymała dwa kwiatki w doniczkach. Zabrałem je od niej.
          - Co Pan tu robi? – zapytała, a ja zastanawiałem się dlaczego mówi mi na Pan. To mnie trochę bawiło.
          - Chcę z Tobą porozmawiać i przestań z tym Panem. Możemy zamienić kilka słów?
          - No dobrze. – usłyszałem westchnięcie.
Otworzyła drzwi przepuszczając mnie pierwszego, a następnie weszła ona. Zabrała ode mnie jeden z kwiatków i postawiła na stoliku w salonie. Mieszkanie było bardzo przytulne i ciepłe, a w dodatku nie tak daleko od firmy.
          - Chcesz coś do picia?
          - Woda?
Nalała wody do dwóch szklanek podając mi jedną. Oznajmiła, że pójdzie się przebrać i po chwili zniknęła na schodach z drugim kwiatkiem w dłoni. Obserwując mieszkanie nie potrafiłem odczytać o niej nic nowego. Zauważyłem jedynie, że chyba nie mieszka tu zbyt długo, bo nie widziałem żadnych pamiątek w postaci zdjęć, do których kobiety mają ogromny sentyment, a może się myliłem? Wstałem z kanapy w salonie i podszedłem do okna. Miała świetny widok za oknem. Wzgórza i kolorowe uliczki, które były tutaj jedną z atrakcji. Jej dzielnica należała do tych spokojniejszych. Wiem, bo sam kiedyś mieszkałem niedaleko. Usłyszałem jej ciche kroki na schodach. Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie długą, zwiewną, czarną sukienkę w duże kwiaty, z mocnym wycięciem aż do uda, którego nie dało się pominąć. Na nogach beżowe sandałki na obcasie. Wyglądała naprawdę pięknie. Przyglądałem jej się dopóki nie stanęła naprzeciw mnie. Usiedliśmy na kanapie, zdecydowanie bliżej siebie niż w moim biurze co powodowało, że mogłem dokładnie poczuć jej słodkie perfumy. Jej zapach otulał mnie, a ja chciałem być bliżej i bliżej. Nawet nie zauważyłem, że przysunąłem się do niej i teraz ocierałem się o nią ramieniem. Uśmiechnęła się delikatnie przez co i na mojej twarzy zagościł uśmiech.
          - Mogę wiedzieć co cię do mnie ściągnęło? – jej głos był tak melodyjny, że mógłbym słuchać jej godzinami. Dniami i nocami.
          - Ja po prostu chcę ci powiedzieć, że jeśli zależy ci na tej pracy to masz ją, ale pod jednym warunkiem. – odparłem na co ona obróciła twarz w moją stronę z uniesioną powieką. – Musisz zjeść ze mną obiad, albo kolację. Jak wolisz.
          - Mamy razem pracować, nie możemy pozwolić sobie...
          - Jako moja sekretarka jeszcze nie raz i nie dwa zjesz ze mną lunch. To nie wpłynie na nasze relacje w pracy.
          - Nie mogę. Jeśli to jest twój warunek to możesz szukać dalej sekretarki, bo ja nie mogę się zgodzić na to co proponujesz. – odparła wstając z kanapy, a ja momentalnie poczułem chłód w miejscu, w którym nasze ramiona się stykały. Nie podobało mi się to. Stanęła przy oknie spoglądając na to co dzieje się na zewnątrz. Nie uśmiechała się. Jej wyraz twarzy był nieodgadniony.
          - Skoro nie chcesz ze mną pracować to może po prostu dasz się namówić na obiad w ramach rekompensaty za wczorajszy wypadek i mój uniesiony głos?
          - Justin... – westchnęła obracając się w moją stronę nie zdając sobie sprawy jak blisko niej jestem. Teraz dzieliło nas od siebie zaledwie kilka centymetrów. Spojrzałem w jej oczy. Była zagubiona. Patrzyła w moje tęczówki. Miała piękne oczy. Ciemne i tajemnicze. Ona sama była tajemnicza. Nie wiedziałem co się w niej kryje, ale zdecydowanie chciałem to wiedzieć. Odeszła odrobinę i w końcu zgodziła się zjeść ze mną obiad. Przed tym postanowiłem zabrać ją na plażę, gdyż dzień zapowiadał się naprawdę ciepło.
Dojechaliśmy na Baker Beach w ciągu kilkunastu minut. Jechaliśmy w ciszy. Olivia nie miała ochoty się odzywać, a ja nie chciałem przerywać jej podziwiania widoków za oknem samochodu, którymi bez wątpienia się napawała. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę zejścia na plażę. Wziąłem z samochodu koc. Tutaj chyba każdy woził go w samochodzie. Rozłożyłem go na piachu, który mimo wczesnej pory zdążył się już nagrzać. Oliv – pozwoliłem ją sobie tak nazywać w myślach – zdjęła swoje sandałki i kroczyła po piachu z szerokim uśmiechem. Wyglądała jak anioł. Lekki wiatr rozwiewał jej włosy na każdą stronę, a ona marszcząc nos próbowała je poskromić. Usiadłem na kocu i postanowiłem ją obserwować nie odzywając się póki co. Miałem wrażenie, że całkowicie o mnie zapomniała. Podeszła do oceanu. Woda zmoczyła jej palce, a ona natychmiast odskoczyła. Zaśmiałem się pod nosem. Po chwili przyzwyczaiła stopy do chłodnej wody i spacerowała brzegiem mocząc je do kostek. Uniosła delikatnie sukienkę do góry, aby jej nie zmoczyć przez co mogłem obserwować jej piękne nogi. Była opalona i było jej z tą opalenizną do twarzy. Napawałem się widokiem, kiedy nagle stanęła w miejscu unosząc głowę do góry, ale nie do słońca. Uniosła głowę do nieba i wyglądała jakby prosiła o coś tego u góry po czym głęboko westchnęła. Podeszła i usiadła na kocu obok mnie. Nie miała na sobie praktycznie makijażu. Jedynie tusz na rzęsach i pomadka na ustach. Myślę, że to by było na tyle. Inne dziewczyny w jej wieku nosiły od groma makijażu, który przy mocnych promieniach "spływał" z twarzy. Nigdy nie mogłem pojąć, czy kobiety myślały, że to podoba się facetom? Jeśli tak było to musiałem je rozczarować. Mało któremu facetowi podoba się spływający makijaż.
Uśmiechnąłem się widząc jej zamknięte oczy. Była zjawiskowa.
          - Więc? – zacząłem, a jej wzrok natychmiast spoczął na mnie. – Dlaczego akurat Kalifornia? – zapytałem przerywając ciszę, która w żadnym razie nie była krępująca. To dziwne, ale przy niej nawet w ciszy mogłem siedzieć i wcale się nie nudziłem.
Chyba mam gorączkę. Byłem bardzo ciekawy jej osoby.
          - Chciałam się usamodzielnić. Nic wielkiego.
          - Mogłaś się usamodzielnić trochę bliżej domu. Jesteś z New Jersey, a to po drugiej stronie stanów. Dlaczego uciekłaś tak daleko od domu? Problemy z rodzicami?
Zaśmiała się dźwięcznie, a ja nie wiedziałem czy powiedziałem coś nie tak czy jednak chodzi o coś zupełnie innego. Odezwała się, ponownie kierując moją uwagę na swoje usta. Obdarzyła mnie swoim rozbawionym spojrzeniem.
          - Nie mam problemów z rodzicami. Kocham ich nad życie.
          - Więc? Co Cię tutaj sprowadziło?
          - Nic. Chcę się usamodzielnić.
Nie wierzyłem w to, że przyjechała na drugi koniec stanów tylko po to, żeby się usamodzielnić. Mogła to zrobić bliżej domu. Może przed czymś uciekała? Tylko przed czym? Przecież ma dopiero dwadzieścia-jeden lat. Jest jeszcze bardzo młoda, przed czym niby miałaby uciekać, albo przed kim? Moim celem było ustalenie tego.
          - Jeśli nie chcesz powiedzieć teraz to zrobisz to kiedy indziej. – odparłem pewny siebie za co dostałem jej karcące spojrzenie. Zbyt pewnie? Trudno.
          - Skąd ta pewność? Dlaczego tak bardzo chcesz mnie poznać?
          - Po prostu. Dlaczego nie?
Wzruszyła ramionami. Skoro jej taktyka była właśnie taka to moja nie mogła być inna. Jest tu nowa. Powinno jej zależeć na tym, aby poznać ludzi, ale ona ewidentnie miała to po prostu gdzieś. Nie wiem czy chodziło tylko o mężczyzn czy także o kobiety. Może uciekła właśnie przed chłopakiem? Może to dlatego jest taka obojętna względem mnie? Cholera nienawidziłem niepewności, a ona z tego co widzę nie zamierza mnie wcale zaszczycić wyjaśnieniami.
Położyła się na kocu dotykając mojego boku. Jej włosy rozsypały się na moim brzuchu. Po raz kolejny tego dnia uśmiechnąłem się sam do siebie. Pierwszy raz, od nie pamiętam kiedy, uśmiecham się tak często. Bawiłem się jej włosami co jej wcale nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że relaksuje się przy tym. Przymknęła oczy od słońca. Ja również położyłem głowę na kocu i zamknąłem powieki. Nie minęło pół godziny, a już rozdzwonił się mój telefon. Anulowałem połączenie na co ona uśmiechnęła się pod nosem myśląc, że tego nie widzę. Opadłem z powrotem na koc.
Chyba przysnąłem, bo kiedy ponownie otworzyłem oczy jej nie było obok mnie. Rozejrzałem się po brzegu i wtedy ją dostrzegłem. Stała mocząc kostki i trzymając dziecko na rękach. Podniosłem się z koca i podszedłem bliżej. Śmiała się melodyjnie, a dziewczynka razem z nią pokazując jej coś w wodzie.
          - Przysnąłem na moment, a Ty dorobiłaś się już dziecka? – zaśmiałem się, a ona razem ze mną. Natomiast dziewczynka spojrzała na mnie tak jakbym przerwał jej najlepszą zabawę.
          - Podeszła do mnie i zaczęła opowiadać piękne historie. Melanie – tym razem zwróciła się do dziewczynki – opowiesz Justinowi o tym co się chowa w oceanie?
          - To Twój chopak? – zapytała mała przyglądając mi się uważnie. Miała może dwa latka, to normalne, że nie umiała jeszcze mówić wyraźnie.
          - Nie kochanie. To tylko... znajomy. – odparła patrząc na mnie.
          - Och, pójde jusz do mamy.
Olivia postawiła ją na nogach, a ona biegiem ruszyła w stronę kobiety.
          - Głodna? – zapytałem, ale jedynie skinęła głową twierdząco. Zabraliśmy koc ze sobą i ruszyliśmy w stronę samochodu. Postanowiliśmy udać się spacerem do jakiejś pobliskiej knajpki. Chciałem zabrać ją do jakiejś wykwintnej restauracji, ale powiedziała, że nie ma zamiaru jeść sushi czy czegoś tym podobnego. Miała po prostu ochotę na jakiegoś fast-fooda. Zdziwiłem się słysząc to, bo jej sylwetka nie wskazywała na to, aby spożywała takie rzeczy.
          - Mam ochotę na burgera. Takiego tłustego. – powiedziała ciesząc się sama do siebie i łapiąc za brzuch, który dał właśnie o sobie znać.
          - Patrząc na Ciebie pierwszy raz zastanawiałem się czy Ty w ogóle coś jesz. Twoja waga też pozostawia wiele do życzenia.
          - Nie przesadzaj! – zaśmiała się wychodząc na pasy, a ja w porę złapałem ją za rękę, kiedy prawie weszła pod rozpędzony samochód. Spojrzałem na nią wystraszony, a ona jedynie wzruszyła ramionami.
          - Powinnaś bardziej uważać na siebie.
Trzymając ją za rękę przeszedłem przez pasy kierując się do knajpki na rogu ulicy. O dziwo nawet się nie wyrywała. Ścisnęła moją rękę, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
Zajęliśmy miejsce przy stoliku, a po niespełna dziesięciu minutach dostaliśmy swoje zamówienia. Oboje zamówiliśmy burgery w zestawie z frytkami. Zajadaliśmy się frytkami, które były naprawdę dobre.
          - Chciałbym, żebyś u mnie pracowała. – powiedziałem po przełknięciu kolejnej frytki. Uniosła na mnie wzrok i przyglądała mi się przez dłuższą chwilę.
          - Dlaczego? Rozmawialiśmy przecież o tym.
          - No tak, ale obiad mamy już przecież za sobą, więc nic nie stoi nam na drodze. Poza tym chciałbym cię poznać.
          - Nie umówię się z tobą więcej. Bez różnicy czy będę u ciebie pracowała czy nie. To nasze pierwsze i ostatnie spotkanie Justin.
          - Nie musisz się ze mną umawiać. Chcę, żebyś dla mnie pracowała. Możesz zacząć od jutra. Przyjdź o dziewiątej do biura, a Suzi trochę Cię przeszkoli.
          - Suzi? To ta brunetka z góry czy ruda z dołu? – zapytała patrząc mi w oczy.
          - Ta z góry. Dlaczego pytasz? – wzruszyła ramionami, wkładając do ust kolejną frytkę.
          - Zorientowałam się, że nie znajdę tam koleżanki. Ta rudowłosa... miałam wrażenie jakby ciskała we mnie błyskawice. Nie lubię tego. Przecież ona mnie nie zna.  
          - Jesteś od niej młodsza i ładniejsza. Nie dziw się jej, że poczuła...
          - Ty... spałeś z nią! – uniosła głos, ale tak, żeby nikt inny tego nie słyszał poza mną. Przenikała mnie wzrokiem. Była lekko rozbawiona – Nie wiesz, że nie sypia się ze swoimi współpracownikami?
          - Spałem z nią kiedy to mój ojciec jeszcze rządził firmą. Nie moja wina, że chciała czegoś więcej. Ja jej niczego nie obiecywałem. To miała być tylko zabawa, a ona o tym wiedziała.
          - Więc gustujesz w przygodach na jedną noc. – odparła śmiejąc się pod nosem zagryzając burgera. – Ciekawych rzeczy dowiaduję się o swoim przyszłym szefie.
          - Za to ja nie wiem nic o swojej przyszłej pracownicy, a chciałbym się czegoś dowiedzieć. Czegokolwiek.
          - To Ci wyjdzie na zdrowie. Uwierz mi. – puściła mi oczko.

***
No i jest kolejny rozdział. Mam nadzieje, że wciągnie Was choć odrobinę.
Liczę, że nie będzie Wam przeszkadzało, że opowiadanie jest pisane z dwóch perspektyw – głównej bohaterki i bohatera.
Zostawcie jakiś komentarz. :)

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Ps. Zmieniłam wiek bohaterów.

3 komentarze:

  1. Więc oficjalnie potwierdzone. Tajemniczy łamacz kostek jest Justine Fray :D I wiedziałam, wiedziałam, ze go zaintryguje jej charakterek. Żaden facet nie przejdzie obojętnie obok dziewczyny która go spławia i pokazuje pazurki. Ale W tej firmie raczej nie będzie sielankowo.. Mam na myśli, że Olivia będzie musiała walczyć z harpiami.. jakoś nie wydaje mi się, żeby Suzi była jedyną, która będzie o nią zazdrosna, a przecież ludzie od razu zauważą, że szef lubi swoją nową sekretarkę:D
    http://refleksyy.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz 100u% rację. Kolorowo to tam nie będzie, ale Olivia ma silną osobowość, więc zobaczymy co z tego wyjdzie :)

      Usuń
  2. muszę się przestawić na czytanie z kilku perspektyw, ale nie mam nic przeciwko temu. Do niedawna sama tak pisałam, więc powinnam ogarniać.
    Ich znajomość rozwija się ekspresowo, aż trudno się w tym połapać. Zastanawiam się jednak o co chodzi z tym miłosnym trójkątem. Jej były szef jest jej byłym partnerem (tak wywnioskowałam z treści) i to właśnie od swojego szefa nawiała na drugi koniec kraju. Ech, nie wiem. Potrzebuję więcej rozdziałów by to ogarnąć, ale już mam swoją teorię i mam nadzieję, że tym razem nie trafię, bo lubię być zaskakiwana.
    Pozdrawiam i wracam do pisania swojej "wesołej" twórczości :)

    OdpowiedzUsuń